Drugie urodziny i rok w domu

W ubiegłym tygodniu minęły dwa lata odkąd zostałam mamą. Dwa lata życia mojej córki. Czas, który niezwykle szybko minął, i jednocześnie był tak intensywny, że trochę kręci mi się w głowie.





Przyszedł czas na podsumowanie. Ale nie podsumowanie życia, te zapiszę na kartkach dla siebie, tylko podsumowanie kwestii mieszkaniowych, bo o tym jest ten blog.

Przed ciążą, w ciąży i pierwszy rok życia młodej mieszkaliśmy w trzydziestometrowej kawalerce, z wydzieloną mini sypialnią. W owej sypialni był jakiś metr kwadratowy wolnej powierzchni do poruszania się, reszta to łóżko i szafa.
Będąc w ciąży postanowiłam kupić dla maleństwa łóżeczko, z warunkami koniecznymi: ma mieć szufladę i kółka. Łóżeczkiem zestawiliśmy szafę. Chcąc się do niej dostać, zastawialiśmy łóżeczkiem łóżko. Magia!
Bardzo żałuję, że nie kupiłam zwykłej dostawki do łóżka. Młoda spała u siebie przez pierwsze trzy miesiące życia, potem stała się nieodkładalna i do dziś (!) śpi w małżeńskim łożu, o ile można je tak nazwać (moje łóżko z czasów nastoletnich lat...)

Młodym rodzicom mieszkającym jeszcze w kawalerkach polecam kupić sprytną dostawkę, a o łóżeczku pomyśleć przy przeprowadzce do innych warunków, o ile taka jest w planach. Moja cór ma dwa lata, i już kupuję jej łóżko dla starszaka z dużą barierką. Będzie na lata! Przed nami jeszcze przeprowadzka do własnego pokoju, o losie...

No właśnie, własny pokój.
Od roku mieszkamy w domu, właściwie moim domu rodzinnym, z długą historią użytkową i remontową. My mamy sypialnię w byłym biurze księgowej, a cór mieszka także w byłym biurze, nasza kuchnia i salon są w byłym magazynie 😁 tak, mieszkamy w byłej siedzibie firmy, którą budowę zapoczątkował mój świętej pamięci dziadek.
Dom jest trochę komiczny, bo budowany na raty, ale własny, a jego urządzanie trwa i trwać będzie jeszcze trochę czasu. Jest to dla mnie wielkie wyzwanie, są zakamarki od których bolała mnie głowa przez pierwsze pół roku mieszkania. Nadal nie wiem jak rozwiązać niektóre kwestie.

Pokój młodej cieszył się moim największym zainteresowaniem. Projektowałam go kilka razy, a i tak urządzam inaczej, także etapami zamiast z grubej rury. Co rusz pojawia się na rynku nowy produkt, który idealnie pasuje, aby za chwilę machnąć na niego ręką.
Miało nie być namiotu tipi, jest namiot tipi. Miały być naklejki kwiaty na ścianach, są króliczki. Jest łóżeczko, które pełni funkcję kanapy młodej. Okna są łyse, bo nie wiem, czy chcemy rolety czy zasłonki.

Barierki na schodach to rzecz absolutnie święta i nie należy na nich oszczędzać! Ja zaoszczędziłam bo potrzeba było ich kilka i owszem, spełniają swoją rolę, ale młoda wspina się na nich i skacze wyrywając kołki ze ściany. Żadna barierka nie odpadła, ale ściany się sypią, dziury powiększają, poprawianie ich też nie służy wyglądowi ścian. Ile można? Nie przesadzę jeśli powiem, że barierki warto kupić nawet na raty, oby ich montowanie było pewne i bezkolizyjne.

Mamy już na podłogach kwiaty! Dwulatka pięknie uczy się o nie dbać, ale jeszcze pół roku temu wysypałaby ziemię z doniczek.
Nasz kot wciąż ma miski na kuchennym blacie, i tak już chyba zostanie.
Regały służące ekspozycji rzeczy ważnych i ładnych są do połowy puste. I naprawdę nie wiem, kiedy będę mogła uzupełnić pozostałe dolne półki...
Musimy zamykać drzwi na klucz, bo młoda pięknie radzi sobie z klamkami, co jest mega zaskakujące. Masz malutkie dziecko i nagle, pewnego dnia okazuje się, że jak nie zamkniesz drzwi wejściowych, ten maluch może wyjść na spacer. A ty sobie spokojnie przyprawiasz zupę...

Czekamy na łóżko dla młodej, dzięki któremu zaczniemy rewolucję przeprowadzkową do jej pokoju, potem będę wybierać biurko, będą to tematy kolejnych postów, które mam nadzieję pomogą także Wam w wyborach w trakcie urządzania swojego rodzinnego gniazda.